30 Days Challenge - DZIEŃ 1 - "Tetsu"
Kiedy dostałem pracę w mojej ulubionej bibliotece, skakałem ze szczęścia. W końcu mogłem tam przebywać całymi godzinami, nie wyglądając jak typowy kujon i jeszcze mieli mi za to płacić. Muszę przyznać, że ostatnio moje życie wydawało się brać dobry kierunek, a ja po prostu byłem szczęśliwy. Nazywam się Abe Tetsu i uczę się w przedostatniej klasie liceum. Uwielbiam czytać książki, szczególnie w bibliotece. Właściwie ciężko mi zrozumieć dlaczego w bibliotece czyta mi się najlepiej, ale atmosfera tam… całkowicie pozwala mi się zatracić w książce.
- OHAYOO! – zawołałem wesoło widząc szefa otwierającego bibliotekę.
Kiedy pierwszy raz przyszedłem na rozmowę kwalifikacyjną widząc szefa, oniemiałem, znałem go bowiem bardzo dobrze. Iida Minoru. Dwa lata temu skończył liceum, a był kapitanem drużyny piłki nożnej reprezentującej nasze miasto. Jakim cudem więc skończył jako szef biblioteki, na dodatek w takim młodym wieku. Zazdrościłem mu.
Odwrócił się do mnie przeczesując swoje czarne włosy, wciąż opadające mu na oczy. Mimo że wiązał je w kucyk, większość wydostawała się z niego i układała jak chciała.
- Hey Tetsu-san, co tu robisz tak wcześnie, miałeś przyjść za godzinę, Twoje biurko nie jest jeszcze gotowe .
- Moje biurko? – zdziwiłem się.
Pokiwał głową.
- Przed otwarciem biblioteki będziesz sklejać zniszczone książki, nakładać im nowe kody i wpisywać do komputera. Ten nowy system wymaga dużo pracy. – westchnął. – Do tego będziesz potrzebował swojego miejsca pracy.
- Myślałem, że będę obsługiwał…
- To też, będziesz się zamieniał z Sachi’m, on tu pracuje od tygodnia, więc wszystko Ci bliżej wytłumaczy jak się pojawi. Na razie chodź, skoro jesteś wcześniej pomożesz mi urządzać swoje biurko.
Obserwowałem jak Minoru-san szybko składa komputer do kupy, przestawia półki, co jakiś czas prosząc o małą pomoc, stałem oniemiały. On w ogóle tutaj nie pasował. Miał na sobie spokojny strój, beżowe spodnie, beżową koszulę i na to brązowy serek, wyglądało to na nim nienaturalnie. Wydaje się jakby to jeszcze wczoraj biegał po boisku, a wszystkie moje koleżanki krzyczały jego imię w szale. Nie mówiąc o mojej sąsiadce, która przychodziła do mnie non-stop z pytaniami dotyczących rad na temat chłopaków. Co lubimy? Jakie prezenty się nam podobają? Czy lubimy bezpośrednie dziewczyny? A właściwie czy Minoru-san takie lubi. Śmiałem się z niej wiedząc, że nie ma u niego żadnych szans. Była od niego znacznie młodsza, na dodatek on nie zwracał w ogóle uwagi na dziewczyny. Mimo swojej popularności poza szkołą raczej go nie widywano, był dla wszystkich zagadką. I nadal nią jest.
- Tetsu! – krzyknął. – Halo? Ziemia do Tetsu! No wreszcie, pomóż mi tu, potrzymaj tamten róg…
Stał z szafką na rękach, ręce mu drżały, był lekko spocony. Uśmiechnąłem się pod nosem widząc jak się męczy, ale szybko pomogłem mu. Po pół godziny usłyszałem:
- Gotowe! Siadaj! I jak? – oparł się o biurko z wielkim uśmiechem zadowolenia.
- Dobrze. – powiedziałem niepewnie.
Właściwie przemeblował całe pomieszczenie. Wcześniej stało w nim tylko jedno biurko, wokół którego piętrzyły się książki. Teraz książki powrzucał na szafki przy ścianach, a moje biurko ustawił naprzeciw tego które już tu było.
Nagle otworzyły się drzwi i stanął w nich
- Sachi! W końcu jesteś jak zawsze spóźniony! Tetsu, poznaj Kato Sachi, Sachi to Abe Tetsu.
Moje oczy zrobiły się ogromne, poczułem jak drętwieje.
Sachi ukłonił się przede mną z uśmiechem, ale po chwili tylko westchnął. Zawiesił plecak na jednej ręce i rzucił na swoje miejsce, niechętnie.
- Znacie się? – zdziwił się szef.
- Tak. – odpowiedział Sachi. – Ze szkoły.
Minoru-san patrzył to na niego to na mnie, aż w końcu wzruszył ramionami.
- Muszę zabrać się za swoją robotę, Sachi, pokaż wszystko Tetsu, co i jak. I… postarajcie się te wasze sprawy, oddzielić od pracy.
Zamknął za sobą drzwi, po czym usłyszeliśmy jego kroki oddalające się w głąb korytarza, a później głośne trzaśnięcie drzwiami.
Sachi usiadł. Oparł się łokciami o blat, kładąc twarz na prawej ręce i popatrzył na mnie.
- Nie wiedziałem… - zacząłem panikować.
- Jasne, że nie wiedziałeś, przesiadujesz tutaj całymi dniami i nie zauważyłeś, że tutaj pracuje.
O MÓJ BOŻE, krzyczałem w środku, WIEDZIAŁEM, DOBRZE WIEDZIAŁEM…
- Wszystko jest jasne, nie musisz udawać.
Sachi uśmiechnął się pewny siebie. Miał ciemno brązowe włosy i niebieskie oczy. Był ode mnie o rok starszy. Znałem go od tego dnia, w którym wpadłem na niego na korytarzu rozlewając na nas swój sok. Pomógł mi wstać, przetarł siebie chusteczką którą mu podałem, po czym zaśmiał się. Podniósł rękę do mojej twarzy i wytarł mój policzek.
- Lubisz sok z nektarem? – wybuchł śmiechem.
Zebrał swoje książki i odszedł. Nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy, chociaż wciąż o tym myślałem, chciałem go za tamto przeprosić i upewnić się, że nie ma mnie za skończonego frajera, ale zawsze w ostatniej chwili się wycofywałem, aż do dziś… przecież dobrze wiedziałem, że tu pracuje.
- Zależało mi na tej pracy. – mruknąłem.
Uśmiechnął się, tym razem delikatnie i szczerze.
- No to od czego zacząć? Weźmy którąś z książek i pokażę Ci jak je wpisać w rejestr, a sklejanie później.
Przeciągnął swoje krzesło obok mnie i rzucił jedną z książek na biurko. Kiedy usiadł, poczułem jego perfumy, jego ciepło. Odsunąłem się. Zwrócił się do mnie zdziwiony.
- Co się stało? Nadepnąłem Ci na buta? – zajrzał pod biurko i wrócił zdziwionymi oczami do mnie.
- Eee… - powędrowałem oczami po ścianie.
Usłyszałem jego śmiech, a potem poczułem jego rękę na policzku. Odwróciłem do niego wzrok.
- Tetsu! Skup się! Mamy dużo pracy!
Kiwnąłem głową. Wciąż jednak czułem jego ciepło.
Etykiety: challenge, fanfiction, gay, opowiadanie, story, yaoi
0 Comments:
Prześlij komentarz
<< Home