UDOSKONALIŁAM TROCHĘ SZABLON!TERAZ MOŻECIE DODAWAĆ KOMENTARZE I PORUSZAĆ SIĘ PO STARSZYCH POSTACH POPRZEZ NAWIGACJE "OLD".

Blog stworzyłam kilka lat temu by dzielić się moją twórczością. Szybko jednak porzuciłam ten pomysł, aby wrócić do niego po dwóch latach. Nie jestem zagorzałą fanką blogowania, ale z chęcią majstruje opowiadania od czasu do czasu. Przyznać się muszę, że najlepiej mi się się pisze wierząc, że mam odbiorców - nawet jeśli to tylko moje wyobrażenie. Tak czy siak - PLEASE ENJOY.

30 days challenge którego się podjęłam polega na wymyślaniu przeze mnie historyjek do fanartów które losuje dla mnie przyjaciółka.


last.fm

30 Days Challenge - DZIEŃ 3 - "Hiroya&Aki"
30 Days Challenge - DZIEŃ 2 - "Doi&Tamaki"
30 Days Challenge - DZIEŃ 1 - "Tetsu"
Fifth
Forth PT1
Third
Two
One
sierpnia 2010 września 2010 lipca 2012 sierpnia 2012 września 2012 grudnia 2012

OLD | NEW

 

 
30 Days Challenge - DZIEŃ 4 - "Ludwig&Gilbert"
niedziela, 22 lipca 2012 // 18:01
0 Comments This Entry

0 Comments:

Prześlij komentarz

<< Home



Zapadła zima kiedy Ludwig wrócił do domu ze służby. Szedł ulicą spokojnie, rozglądając się po swoim miasteczku,  zauważając każdy szczegół który się zmienił. Wokół nie było nikogo, był wieczór i było mroźnie, ale nie spodziewał się aż takiej pustki. Przyśpieszył kroku nagle pragnąc jak najszybciej znaleźć się w swoim domu. Nagle poczuł coś zakrywającego mu uszy, obruszył się, ale kiedy złapał to ‘coś’ dotknął miękkiego materiału. Poparzył przed siebie.
- Gilbert! – wykrzyknął radośnie na widok swojego przyjaciela z dzieciństwa.
- Witaj z powrotem Ludwig!
Ludwig poczuł, w końcu od kilku lat już prawie zapomniane mu ciepło. Przyciągnął do siebie przyjaciela i uścisnął go mocno.
- Teraz wiem jak bardzo tęskniłem do domu!
- Też się cieszę, że Cię widzę, ale zaraz mnie udusisz!
Puścił go powoli i znowu popatrzył na jego twarz, uśmiechając się szeroko.
- Zapraszam Cię do siebie! Napijemy się za dawne czasy!
- Jasne! Z chęcią. Stary naprawdę Cię długo nie widziałem! – objął Ludwiga ramieniem.
- TY! Ale najpierw muszę kupić jakiś trunek i jedzenie, przecież nie byłem w domu już 5 lat!
Gilbert zaśmiał się i poklepał przyjaciela po plecach, opowiadając mu o nowo otwartych sklepach znajdujących się w pobliżu. Był znany wszędzie, gdzie się nie pojawili ludzie witali go z uśmiechem i witali wesoło Ludwiga, nie ważne czy go znali czy nie, skoro był znajomym Gilberta to na pewno dobry chłopak, no i po służbie! Przez te wszystkie powitania i pytania powitalne zakupy trwały ponad godzinę. Kiedy w końcu skierowali się do domu, Ludwig przyśpieszył kroku, chciał w końcu usiąść, był wyczerpany. Wchodząc do domu nagle usiadł i głośno stęknął.
- Co jest? – Gilbert uklęknął przy nim.
- Czy Ty to widzisz!?! Ile kurzu, boże, jak ja to uporządkuje, nie mam już siły, chce mi się spać, a mieliśmy zjeść i się napić, a tu taki burdel…
- Nie przejmuj się! – Gilbert uśmiechnął się jak zawsze. – Zaraz przygotuje jakieś posłanie, prześpisz się, a ja za ten czas ogarnę ile się da.
- Nie, nie mogę Cię o to prosić.
- Daj spokój! Dopiero wróciłeś! A ja siedziałem dzisiaj cały dzień w domu, nie robiąc nic tylko czekając na Twój powrót! Chcę Ci wynagrodzić trudy po służbie, hehe! Poczekaj tu!
Zanim Ludwig zdążył coś powiedzieć, Gilbert zniknął już za bramką. Wrócił bardzo szybko, niosąc ze sobą wielkie reklamówki. Ludwig nie ruszył się z miejsca, nie zamknął nawet za sobą drzwi, po prostu nie miał siły.
Gilbert odsunął go od drzwi, zamknął je. Wbiegł do domu, udając się prosto do kuchni po wodę, wrzucił do niej kostkę do czyszczenia, która zaraz zaczęła syczeć, po czym zabrał się za mycie półek w salonie, a następnie podłogi. Śpieszył się jak mógł. W końcu salon był gotowy do użytku, przynajmniej w miarę możliwości na tą chwilę. Wyciągnął z reklamówki zwiniętą matę i prześcieradło, po chwili lekkie posłanie czekało na Ludwiga. Gilbert pomógł mu wstać i położył go lekko. Ludwig nawet nie otworzył oczu, oddychał cicho, zdawało się że kiedy tylko się położył od razu zasnął. Gilbert odgarnął włosy z jego czoła po czym delikatnie je pocałował.
- Odpoczywaj sobie, a ja zapalę w piecu i coś nam upichcę. – zaśmiał się do siebie i ruszył do kuchni.
Ludwig nie wiedział która jest godzina, ile spał i czy jest dzień czy noc. Zobaczył obok siebie śpiącego Gilberta. Leżał na jego ramieniu, zwinięty, nieprzykryty niczym, mając na sobie fartuch kuchenny w kaczki. W domu czuło się delikatne ciepło, a w powietrzu unosił się zapach jedzenia. Ludwig odwrócił się twarzą do Gilberta, ale ten lekki ruch wystarczył by obudzić przyjaciela, który od razu usiadł.
- Wstałeś już! Na pewno jesteś głodny. Odgrzeje Ci zupę!
Pobiegł do kuchni, znowu zostawiając Ludwiga bez możliwości powiedzenia słowa. Siedział tak rozglądając się po swoim domu i zastanawiał się dlaczego to wszystko wydaję się takie obce. Panował tu już porządek, wszystko nabrało kolorów i powoli z każdą kolejną sekundą Ludwig zaczynał sobie przypominać otaczające go rzeczy.
Gilbert wrócił z zupą, po czym znowu znikł w kuchni.
- Nie jesz ze mną?
- Zupę już jadłem, przepraszam. – krzyknął z kuchni. – Ale drugie zjemy razem. Otworzyć wino?
- Otwórz!
Zjedli obiad, a wtedy Ludwig złapał się za brzuch zadowolony, dawno już tak dobrze nie jadł. Sączyli wino opowiadając sobie o najważniejszych wydarzeniach w ciągu ostatnich pięciu lat. Skończyli jedno, zaczęli drugie wino, a języki powoli rozwiązywały się na odważniejsze tematy.
- Nie znalazłeś sobie w ciągu tych 5 lat żadnej dziewczyny? – zapytał Ludwig.
Gilbert speszony pokręcił głową, a może nie był speszony, tylko wino go rozgrzewało. W domu też robił się coraz cieplej, siedzieli już w koszulkach.
- Nie mogę uwierzyć! Taki przystojniak z Ciebie i taki popularny! Spodziewałbym się raczej, że masz pięć dziewczyn!
- Nie… wszystkie które poznałem, nie były interesujące.
- A więc wymagania, co? U nas na służbie nie można marudzić. – zaśmiał się Ludwig.
- Miałeś więc jakąś?
- A miałem, nawet kilka, ale to nie były dziewczyny, bardziej kochanki. Nie było czasu na związki.
Gilbert uciekał wzrokiem. Ludwig to zauważył.
- Coś nie tak? Nie chcesz o tym rozmawiać?
- Nie, nie o to chodzi… otworzymy kolejną butelkę?
- Szybko nam idzie, co nie? – zaśmiał się biorąc do ręki trzecią butelkę. – Dobrze, że kupiłem więcej, wprawdzie na kolejną okazję, ale nie będę nam żałował. Szczególnie, że odwaliłeś dla mnie kawał roboty w domu!
- E tam, to nic! Byłeś zmęczony.
- A na Ciebie jak zawsze można liczyć! – podszedł do Gilberta i usiadł obok niego, nalewając mu kolejny kieliszek. – Wznieśmy toast! Za naszą przyjaźń! Oby nigdy się nie skończyła!
Gilbert kiwnął głową i zadowolony wypił od razu cały kieliszek. Ludwig widząc to postąpił tak samo.
- To był porządny toast! – zaśmiał się, a po chwili czknął.
Oboje poczuli jak wino rozlewa się po całym ciele, od środka czują ciepło, a głowa powoli traci panowanie nad wszystkimi zmysłami. Ciało rozluźniło się, a na ich buziach pojawił się bezgraniczny spokój i szczęście. Obudziły się w nich wspomnienia. Oboje przypominali sobie jak razem się bawili, jak w liceum jeździli na wycieczki po pobliskich wioskach, jak kradli sąsiadce jabłka, które były najlepsze na całym świecie, jak oboje czytali pod lasem książki, albo pili tam zanim byli pełnoletni. Co chwile wybuchając śmiechem, siedząc ramię w ramię, obejmując się nawzajem ramieniem… nagle Ludwig się zachwiał i upadł do tyłu. Gilbert złapał go w ostatniej chwili, zawiśli nad podłogą. Ludwig zaśmiał się dziękując za ratunek, ale Gilbert się nie śmiał. Jego policzki były mocno czerwone, a oczy lśniły się jakby pokrywała je warstwa szkła. Ludwig czekał aż w końcu pomoże się mu wyprostować i tak się w końcu stało, ale zaraz po tym poczuł jego rękę na swojej, a po chwili jego usta na swoich. Odwzajemnił pocałunek, nie wiedząc dlaczego. Gilbert całował go w szalonym tempie, zbliżył się delikatnie, kładąc swoje ręce na jego biodrach. Ludwig wykonał kolejny ruch zbliżając się jeszcze bardziej i przytulając go w pasie. Spletli ze sobą nogi.
- Ludwig… - cichy szept wypełnił ucho Ludwiga, rozbudzając w nim pożądanie.
Wstał, wyciągając do Gilberta rękę, po czym poprowadził go na posłanie. Uklękli przed sobą. Ludwig złapał koszulkę Gilberta i pomógł mu ją ściągnąć. Pocałował go w usta, w szyję, polizał jego sutka. Po chwili wpadając w ten sam szał, który opanował na początku Gilberta. Całowali się, rozbierając.

Ludwig obudził się, widząc Gilberta w tej samej pozycji co wczoraj, tym razem przykrytego i nagiego. Odwrócił się do niego mocno do siebie przytulając.
- Jestem lepszy od tych kochanek? – usłyszał nagle.
Chciał popatrzeć na twarz Gilberta, ale ten schował ją, nie chcąc podnieść. Był zawstydzony, ale chciał to wiedzieć.
- Nie można Cię nawet porównać do nich.
- Dlatego, że jestem chłopakiem?
- Nie, dlatego że Ciebie kocham.
Wtedy podniósł głowę, uśmiechając się szeroko. Ludwig pocałował go.
- A czy ja jestem powodem dla którego wszystkie dziewczyny były nieinteresujące?
Gilbert szybko schował się z powrotem.
- Hey, hey! Odpowiedz mi!
Gilbert pociągnął za sobą kołdrę i śmiejąc się głośno pobiegł do kuchni. Ludwig wstał i całkowicie zapominając o tym, że jest nagi pobiegł za Gilbertem.
- No powiedz!

Etykiety: , , , , , ,