30 Days Challenge - DZIEŃ 6 - "Shizuo&Izaya"
- Dzisiaj jest wasz dzień próbny, więc dajcie z siebie wszystko. - powiedział szef kuchni do dwóch nowych lokai.
Izaya podniósł jeden z kącików swoich ust.
- Nie ma sprawy! - powiedział żywo Shizuo. - Przy Izayi wygrywanie jest łatwe.
Wymienili ze sobą wzrok. Szef kuchni przez chwilę poczuł jak latają noże w powietrzu.
- Tu nie chodzi o wygranie, tylko pokazanie swoich umiejętności, nie zatraćcie się w ...
Nie skończył, widząc tylko Izaye machającego do niego spod drzwi, Shizuo już nie było w kuchni.
Impreza odbywała się w wielkim salonie, udekorowanym na czasy wiktoriańskie. Wszyscy przebrani w suknie balowe i smokingi, chodzili od stolika do stolika by pograć w różne gry towarzyskie, lub by poflirtować. Shizuo i Izuya, byli podzieleni na dwie grupy, a pod sobą mieli jeszcze 3 zwykłych kelnerów. Sami zajmowali się gospodarzami, reszta pilnowała gości. Shizuo i Izaya wciąż wymieniali wściekły wzrok. Jeden gonił drugiego, to z propozycją czegoś do picia, dolewki, słodyczy... nie widząc, że gospodyni zaczyna się mocno denerwować. Nie zauważyli nawet gdy zniknęła z pokoju, gdyż byli zajęci obsługą syna gospodarza, który dla zabawy wybrzydzał im wszystko i zmuszał do biegania w tę i z powrotem.
- IZAYA! - usłyszał nagle krzyk, kiedy kroił kolejny kawałek tortu dla panicza.
Odwrócił się do szefa kuchni i zamarł widząc gospodynie.
- T..tak?
- Uprzedzałem was, że to nie jest wyścig szczurów.
W tym momencie wszedł Shizuo i równie nie zauważając niczego podszedł do kolejnego tortu mówiąc:
- Panicz już nie chce orzechowego, woli waniliowy... - prychnął.
Izaya walnął go lekko w ramię.
- UWAŻAJ! Wybrudziłbym się... - wyprostował się i zamilkł. - Madame czy czegoś sobie pani życzy?
Fuknęła.
- Mam tego dość. Nie wiem co wy wyprawiacie, ale kończycie obsługiwanie, impreza i tak dobiega końca, wszystkim się zajmą zwykli kelnerzy, wam podziękuje.
Shizuo poczuł zdenerwowanie, zanim gospodyni wyszła z kuchni rzucił w nią kawałkiem tortu, który pokroił dla panicza. Izaya zaśmiał się głośno, kładąc ręce na biodrach.
- Wciąż zachowujesz się jak dziecko. - powiedział.
- Zamknij się, zawsze muszę trafiać do tego samego miejsca co Ty!
- Uważasz, że to przypadek? - z twarzy Izayi nie znikał uśmiech.
- O TY CHOLERO! - złapał go za kołnierz. - Śledzisz mnie?
Znowu nie patrząc na nic rozpoczęli kłótnie. Zamilkli kiedy po głowie Shizuo zaczęło cieknąć jajko. Puścił śmiejącego się Izaye i odwrócił patrząc na wściekłą gospodynie. Przetarł czoło.
- Wynoście mi się stąd! - krzyknęła.
Shizuo podniósł krzesło stojące obok niego i rzucił je na stolik z surówkami, kolejne, w szafkę ze sztućcami. Po całym domu rozległ się ogromny huk. Do kuchni wbiegł gospodarz, aby po chwili wybiec wraz z żoną i szefem kuchni. Kiedy Shizuo skończył demolować kuchnię, wyciągnął paczkę papierosów i zapalił jednego. Izaya podszedł i szybkim ruchem poczęstował się wyciągając kolejnego papierosa i odpalając go papierosem Shizuo.
- Chyba nic tu po nas. - zaśmiał się i ruszył do tylnego wyjścia, po drodze kopiąc rozpadające się przedmioty.
Podszedł do swojego auta, zgasił papierosa i otworzył drzwi, odwracając się do Shizuo.
- Wsiadaj.
Shizuo zgasił papierosa i podszedł do Izayi przyciskając go do auta.
- Dzisiaj jedziemy do mnie. - powiedział wbijając się w jego usta. - Mam ochotę na deser.
Etykiety: challenge, fanfiction, gay, life, opowiadanie, story, yaoi
0 Comments:
Prześlij komentarz
<< Home