UDOSKONALIŁAM TROCHĘ SZABLON!TERAZ MOŻECIE DODAWAĆ KOMENTARZE I PORUSZAĆ SIĘ PO STARSZYCH POSTACH POPRZEZ NAWIGACJE "OLD".

Blog stworzyłam kilka lat temu by dzielić się moją twórczością. Szybko jednak porzuciłam ten pomysł, aby wrócić do niego po dwóch latach. Nie jestem zagorzałą fanką blogowania, ale z chęcią majstruje opowiadania od czasu do czasu. Przyznać się muszę, że najlepiej mi się się pisze wierząc, że mam odbiorców - nawet jeśli to tylko moje wyobrażenie. Tak czy siak - PLEASE ENJOY.

30 days challenge którego się podjęłam polega na wymyślaniu przeze mnie historyjek do fanartów które losuje dla mnie przyjaciółka.


last.fm

30 Days Challenge - DZIEŃ 8 - "Eizo&Isei"
30 Days Challenge - DZIEŃ 7 - "Rin"
30 Days Challenge - DZIEŃ 6 - "Shizuo&Izaya"
30 Days Challenge - DZIEŃ 5 - "Jun&Yuki"
30 Days Challenge - DZIEŃ 4 - "Ludwig&Gilbert"
30 Days Challenge - DZIEŃ 3 - "Hiroya&Aki"
30 Days Challenge - DZIEŃ 2 - "Doi&Tamaki"
30 Days Challenge - DZIEŃ 1 - "Tetsu"
Fifth
Forth PT1
sierpnia 2010 września 2010 lipca 2012 sierpnia 2012 września 2012 grudnia 2012

OLD | NEW

 

 
30 Days Challenge - DZIEŃ 9 - "Życie&Śmierć"
środa, 8 sierpnia 2012 // 02:15
0 Comments This Entry

0 Comments:

Prześlij komentarz

<< Home


[na tło opowiadania polecam: http://www.youtube.com/watch?v=WslmVsneLCE]

Zawsze narzekałem na życie. Nigdy nie byłem zadowolony i wydawało mi się, że wszystko co dzieję się, dzieje się na przekór mnie. Moja rodzina wciąż na mnie narzekała, moi przyjaciele odchodzili szybciej niż się pojawiali... jeśli w ogóle mogę nazwać ich przyjaciółmi. No i nigdy się nie zakochałem, ani nie poznałem kogoś kto by mnie pokochał. Nienawidziłem mojego życia, aż do momentu w którym zdecydowałem się zakończyć je i nie męczyć się już więcej.
Szedłem w stronę mostu za miastem. Rzadko kiedy ktoś się tam pojawiał, nie wspominając samochodów. Mieścił się on nad przepaścią, więc nie było szans żebym wyszedł z tego cały. Nie myślałem nad tym jak najlepiej się zabić, ten most jakby sam mnie wołał. Szedłem więc, zajadając ostatnią w moim życiu czekoladę, i wpatrywałem się w krajobrazy na około. Wszystko wydawało się piękniejsze, kiedy myślałem że widzę to ostatni raz. Zapragnąłem być drzewem, który raz walczy, raz pieści się z wiatrem, wychowuje zwierzęta i oczyszcza nam powietrze. Zapragnąłem być ptakiem, który wzbijał się w niebo i frunął przed siebie beztrosko. Zapragnąłem być górą, tak potężną że zabiera dech w piersiach, na którą ludzie wspinają się by znaleźć spokój duszy, by obserwując podziwiać piękno z wysoka, by poczuć się jak ptak, drzewo, wiatr stojąc na jej szczycie... i nagle przepełniła mnie pustka. Byłem pewny, że już przy mnie zostanie, bo czy po śmierci nie ma tylko jej. Pustka...
Kiedy stanąłem na środku mostu, wychyliłem się poza barierkę. Rzeka na dole płynęła spokojnie, szumiała cicho. Co jakiś czas przepływała mała rybka, wyglądająca jak cień. Woda była przejrzysta i błyszczała się odbijając światło słońca. To był piękny dzień.
Pomału wspiąłem się za barierkę i trzymając się lekko pozwalałem mojemu ciału bawić się z grawitacją, raz się odchylając, raz wracając do poziomu. Zaśmiałem się, wcale nie byłem przerażony, byłem gotowy. Wciągnąłem po raz ostatni powietrze, głęboko... żegnaj powietrze, zaśmiałem się.
- Ej Ty! - usłyszałem za sobą.
Nie odwróciłem się, klamka zapadła. Żegnaj życie. Ruszyłem do przodu, gubiąc grunt pod nogami... poczułem szarpnięcie.
- ZGŁUPIAŁEŚ! Trzymaj się mocno!
"CHOLERA" - pomyślałem, wyrywałem się przez chwilę, ale nagle stwierdziłem że to głupi pomysł. Nie tak miałem umierać. Jak idiota. Chwyciłem chłopaka mocniej i wspiąłem się powoli po boku mostu, aż byłem po bezpiecznej stronie mostu. Usiadłem wkurzony, słuchając jak nieznajomy krzyczy na mnie, że postradałem wszystkie rozumy.
- Już skończyłeś?
Kucnął, by spojrzeć mi w twarz.
- Dlaczego?
Wzruszyłem ramionami.
- A dlaczego nie?
Nic nie odpowiedział.
- Jak się nie ma po co żyć, to po co to kontynuować? - powoli wstawałem otrzepując się z kurzu. - Nie ratuj więcej takich jak ja, nie chcemy tego.
Patrzył na mnie niebieskimi jak niebo oczami, z lekko otwartą buzią. Nie odpowiedział mi nic. Odwróciłem się, więc i ruszyłem w stronę domu. Dzisiaj odechciało mi się już dramatyzmu, pustka wróciła.
Złapał mnie nagle za rękę i pociągnął bym się odwrócił. Uderzyłem o niego, złapał mnie w ramiona i przytulił do siebie.
- Życie ma dla Ciebie plan, nie dam Ci odejść. - mruknął. - Dobro jeszcze do Ciebie przyjdzie, poczekaj na nie, nie uciekaj.
Zesztywniałem. Te ramiona dawały mi energię, czułem się jak nigdy dotąd. Ciepło...miłość... czułem ją teraz.
- Kocham Cię i jeśli chcesz być drzewem bądź jak drzewo, jeśli chcesz być ptakiem bądź jak ptak, jeśli chcesz być górą, bądź tą górą... możesz być kim tylko zechcesz. Musisz tylko uwierzyć w siebie, robić co tylko zapragniesz, iść do przodu. Mijaj zło, jakby nie istniało. Łap tylko dobro, nawet jeśli to wydaja się być okruchy, w końcu zbudują coś potężnego. Nie uciekaj. Nie poddawaj się. Kocham Cię.
Nagle jego głos zamienił się w echo. Oddalało się ode mnie... ciepło oddalało się ode mnie. Stałem sam na moście.

Etykiety: , , , ,