UDOSKONALIŁAM TROCHĘ SZABLON!TERAZ MOŻECIE DODAWAĆ KOMENTARZE I PORUSZAĆ SIĘ PO STARSZYCH POSTACH POPRZEZ NAWIGACJE "OLD".

Blog stworzyłam kilka lat temu by dzielić się moją twórczością. Szybko jednak porzuciłam ten pomysł, aby wrócić do niego po dwóch latach. Nie jestem zagorzałą fanką blogowania, ale z chęcią majstruje opowiadania od czasu do czasu. Przyznać się muszę, że najlepiej mi się się pisze wierząc, że mam odbiorców - nawet jeśli to tylko moje wyobrażenie. Tak czy siak - PLEASE ENJOY.

30 days challenge którego się podjęłam polega na wymyślaniu przeze mnie historyjek do fanartów które losuje dla mnie przyjaciółka.


last.fm

30 Days Challenge - DZIEŃ 7 - "Rin"
30 Days Challenge - DZIEŃ 6 - "Shizuo&Izaya"
30 Days Challenge - DZIEŃ 5 - "Jun&Yuki"
30 Days Challenge - DZIEŃ 4 - "Ludwig&Gilbert"
30 Days Challenge - DZIEŃ 3 - "Hiroya&Aki"
30 Days Challenge - DZIEŃ 2 - "Doi&Tamaki"
30 Days Challenge - DZIEŃ 1 - "Tetsu"
Fifth
Forth PT1
Third
sierpnia 2010 września 2010 lipca 2012 sierpnia 2012 września 2012 grudnia 2012

OLD | NEW

 

 
30 Days Challenge - DZIEŃ 8 - "Eizo&Isei"
środa, 8 sierpnia 2012 // 00:07
0 Comments This Entry

0 Comments:

Prześlij komentarz

<< Home



Eizo rzucił na mnie swoje zakrwawione kimono. 
- TEGO WŁAŚNIE CHCIAŁEŚ? - krzyknął. - TERAZ MOŻESZ ODEJŚĆ I NIE MUSISZ SIĘ MARTWIĆ WRACANIEM, JA JUŻ NIE BĘDĘ CZEKAŁ!
Nie wiem jakim cudem jeszcze miał siły krzyczeć. Głęboka rana z jego brzucha mocno krwawiła. Upadł na kolana. Podniosłem się natychmiast owijając kimono w okół jego pasa. Chciałem go podnieść, ale uderzył mnie w zranioną rękę, upadł ponownie.
- Nie dotykaj mnie.
- Eizo, wszystko będzie w porządku, zaniosę Cię do szpitala i...
- I co? Zostawisz mnie tam!? Wyznałem Ci miłość, przyjąłeś ją, całowałeś mnie i kochałeś całą noc, a teraz odchodzisz.
- Robię to dla nas, to co dzieje się pomiędzy nami, zabiją nas!
- Nie obchodzi mnie to! Jedyne czego pragnę to być z Tobą, nie mam innego pragnienia, nie mam po co żyć. Cały ten czas żyłem tylko dla Ciebie, a Ty... - jego głos się załamał, z ust wypluł wielką plamę krwi.
Znowu go podniosłem tym razem wytrzymując każde jego uderzenie, które stawały się coraz lżejsze. Tracił siły.
- Isei, proszę nie zostawiaj mnie. - wyszeptał.
Popatrzyłem na jego twarz i dopiero teraz zauważyłem, że płacze. Jego włosy opadły na boki.
- Cicho już. - mruknąłem.
Byłem wściekły, dochodziło do mnie co się stało. Dochodziło do mnie, że to wszystko moja wina.

*

Siedzieliśmy na ławce w parku zajadając chipsy. Był piątek i czekał nas wspaniały weekend. Pogoda dopisywała, a pomysły na jego spędzenie wylewały nam się z głowy jak wodospad.
Wyprostował się podekscytowany.
- Kupmy sake i chodźmy do naszego drewnianego domku! Nie byliśmy tam kilka lat!
- Chcesz pić alkohol? - zdziwiłem się, a on kiwnął głową. - Nigdy nie chciałeś pić alkoholu...
- Ale czuję, że chcę spróbować. Wszyscy wychwalają sake, poza tym dzisiaj mija 10 lat odkąd się znamy i nie byliśmy w tym domku tak długo! Musimy świętować!
- Nie jestem pewny czy się tam zmieścimy. - zaśmiałem się.
Ruszyliśmy jednak to sklepu, a później do domku mieszczącego się w sadzie mojego domu. Zabrałem z pokoju koc i poduszki podekscytowany, że w końcu oboje będziemy pić.
Eizo siedział mocno zgarbiony.
- Chyba tutaj długo nie wysiedzę.
- HAHA! Mówiłem Ci, że możemy się nie zmieścić.
- I co teraz?
- Nic, chodźmy do mnie!
Westchnął niezadowolony.
- Chyba nie mamy wyjścia, szkoda...
- Oj nie martw się tak! Powinniśmy go udostępnić jakimś innym dzieciakom! Widziałem jak syn sąsiada tu co jakiś czas patrzy, na pewno z chęcią by zamienił go w swoją kryjówkę!
- Świetny pomysł! Szkoda żeby się zmarnował!
Włączyłem kanał  muzyczny w telewizji, przytargałem zestaw do sake i miski z przekąskami. Zaczęliśmy wspominać i śmiać się wniebogłosy. Eizo był zawsze tym cichym i nieśmiałym, a ja tym odważnym i pewnym siebie, ale kiedy byliśmy razem wydawało się, że jesteśmy tacy sami. Rozumieliśmy się doskonale.
- Gorąco mi. - mruknął nagle, ściągając z siebie koszulkę.
- Już? - zaśmiałem się. - To dopiero druga czarka!
- Czego się spodziewałeś po kimś kto nigdy nie pił!!!
- Sam nie wiem, haha, ale to zabawne widząc Cię takiego... czerwonego?
- Nie śmiej się ze mnie!
Był uroczy. Co chwila dolewał sobie sake, nie kończąc czarki, myśląc, że małe łyki pomogą mu zachować trzeźwość chociażby minimalną. Usiadłem bliżej niego i wzniosłem toast za naszą przyjaźń, prosząc by wypił za to tym razem całą. Kiedy odłożyliśmy puste czarki, twarz Eizo pojawiła się zaraz przed moją.
- Isei...
- Huh?
- Isei, nigdy Ci tego nie mówiłem, ale...
- Co się stało? - zapytałem zdezorientowany.
W tym momencie usta Eizo spoczęły na moich, poczułem ich delikatne ciepło.
- Kocham Cię Isei...
Jego głos topił się w powietrzu. Byłem zaskoczony, lecz czułem że pragnę więcej. Chciałem usłyszeć więcej i poczuć więcej. Poczułem jak zbliża do mojej ręki swoją, spletliśmy dłonie. Eiza znowu pochylił się by mnie pocałować, siadając na kolanach. Tym razem nie przerywał, całował mnie bez ustanku sprawiając, że zapomniałem jak mam na imię. Jego ręce objęły mnie mocno, odwzajemniłem to. Wtuleni do siebie przenieśliśmy usta na inne części naszych ciał, pomału zdejmując ubrania. Poddaliśmy się rozkoszy, pieszcząc się nawzajem. Nigdy nie było mi tak dobrze i nigdy nie byłem szczęśliwszy mając go przy sobie. Zrozumiałem, że jego uczucia, które zdecydował się mi wyjawić, chociaż po pijaku, ja także skrywałem. Teraz ich wybuch... był idealny.
Eiza jęczał głośno kiedy w niego wchodziłem, mocno ściskał moje dłonie swoimi, czasami przenosząc je na moje plecy, wbijając mi palce, odchylając głowę do tyłu i mówiąc jak mu dobrze. Czułem jak krople potu spadają z mojego czoła na jego brzuch. Chciałem ponownie poczęstować się jego ustami, więc pochyliłem się do niego. Przyjął mnie zadowolony i obdarował słodyczą, po chwili dając mi znak, że dochodzi.
Było cudownie...
            Następnego dnia kiedy otworzyłem oczy, nie obudziłem się normalnie, nie byłem wyspany. Wiedziałem tylko, że przytulam do siebie nagiego Eize, a w drzwiach stała moja matka, z miną tak przerażoną i spanikowaną, że nawet gdy wybiegła widziałem ją wciąż przed sobą. Nie przemyśleliśmy tego z Eizą, teraz miały się zacząć prawdziwe problemy...
Eiza stał z nożem w ręku. Deszcz lał jak z cebra. Położyłem walizkę na ziemi, chcąc się do niego zbliżyć, by go uspokoić. Jednak mój jeden krok, sprawił że nóż wylądował w nim.
- Prosiłem Cię byś nie podchodził, jesteś zwykłym zdrajcą, zostawiasz mnie!
- Eiza, dobrze wiesz co nas czeka jeśli będziemy to kontynuować, lepiej dla nas jeśli się rozstaniemy.
- I nie obchodzi Cię, że Cię kocham, że zrobię dla Ciebie wszystko...
Podszedłem do niego.
- Eiza, ja Ciebie też kocham, gdybyś wiedział jak bardzo, zrozumiałbyś...
- Zrozumiałbym...ekmmm... - kaszlnął, krew pojawiła się na jego wargach. - Nie chce rozumieć niczego co ma związek z Twoim odejściem. Mógłbyś tak postąpić tylko za naszą wcześniejszą zmową,a tak mnie zostawić... jesteś bez serca.
- EIZA! - krzyknąłem, nie mogąc go słuchać.

Eizo rzucił na mnie swoje zakrwawione kimono. 
- TEGO WŁAŚNIE CHCIAŁEŚ? - krzyknął. - TERAZ MOŻESZ ODEJŚĆ I NIE MUSISZ SIĘ MARTWIĆ WRACANIEM, JA JUŻ NIE BĘDĘ CZEKAŁ!



Etykiety: , , , , , ,