UDOSKONALIŁAM TROCHĘ SZABLON!TERAZ MOŻECIE DODAWAĆ KOMENTARZE I PORUSZAĆ SIĘ PO STARSZYCH POSTACH POPRZEZ NAWIGACJE "OLD".

Blog stworzyłam kilka lat temu by dzielić się moją twórczością. Szybko jednak porzuciłam ten pomysł, aby wrócić do niego po dwóch latach. Nie jestem zagorzałą fanką blogowania, ale z chęcią majstruje opowiadania od czasu do czasu. Przyznać się muszę, że najlepiej mi się się pisze wierząc, że mam odbiorców - nawet jeśli to tylko moje wyobrażenie. Tak czy siak - PLEASE ENJOY.

30 days challenge którego się podjęłam polega na wymyślaniu przeze mnie historyjek do fanartów które losuje dla mnie przyjaciółka.


last.fm

30 Days Challenge - DZIEŃ 15 - "Daniel&Riki"
30 Days Challenge - DZIEŃ 14 - "Ja&Michał"
30 Days Challenge - DZIEŃ 13 - "Ja&Kobo"
30 Days Challenge - DZIEŃ 12 - "Jae&Hyun"
30 Days Challenge - DZIEŃ 11 - "Hirokumi&Kiichi"
30 Days Challenge - DZIEŃ 10 - "Akinori&Ja"
30 Days Challenge - DZIEŃ 9 - "Życie&Śmierć"
30 Days Challenge - DZIEŃ 8 - "Eizo&Isei"
30 Days Challenge - DZIEŃ 7 - "Rin"
30 Days Challenge - DZIEŃ 6 - "Shizuo&Izaya"
sierpnia 2010 września 2010 lipca 2012 sierpnia 2012 września 2012 grudnia 2012

OLD | NEW

 

 
30 Days Challenge - DZIEŃ 16 - "Aomine&Kise"
sobota, 8 grudnia 2012 // 09:28
0 Comments This Entry

0 Comments:

Prześlij komentarz

<< Home


Tej jesieni coś wyjątkowo mi przeszkadzało. Nigdy nie przyszło mi nawet do głowy, że dotknie to mnie.  Jedyne czego zawsze w życiu byłem pewny, to że nie boje się samotności, a wręcz lubiłem być sam. Zbyt długa obecność drugiej osoby doprowadzała mnie do szału. Tego lata, na wakacyjnym obozie koszykarskim poznałem Kise i od tamtego czasu nie mogłem o nim zapomnieć. Kiedy rozstawialiśmy się, pomachał mi tylko, rozpromieniony i uśmiechnięty jak zawsze, nie rozumiałem dlaczego tylko mi smutno. Nie rozumiałem w ogóle tego uczucia, które mną wtedy owładnęło, wiedziałem tylko że Kisa nie czuje się tak samo.  Mówił, że to był najlepszy obóz na jakim był, że nigdy nie nauczył się tak dużo, nie spotkał tak wielkiej liczby osób którym naprawdę zależało na najlepszej grze i że nigdy nie miał tak niesamowitego partnera i nauczyciela jak ja. Mimo że od samego początku los postanowił nas ze sobą poznać, gdyż dzieliliśmy jeden pokój, od pierwszych dni omijałem go jak ognia, zresztą jak to miałem w zwyczaju z ludźmi którzy wydawali się znajdować zbyt blisko mnie. Kisa nigdy nie zauważył mojego zachowania, lub nie chciał. Zawsze obdarowywał mnie uśmiechem pełnym energii, nowymi pomysłami i chęcią do kolejnych treningów. W  końcu poddałem się i spędzałem z nim całe dnie grając w kosza, wylegując się w saunie, ćwicząc na siłowni czy wychodząc razem na kolacje do pobliskiego baru. Do teraz nie wiedziałem jak bardzo się do niego przyzwyczaiłem i jak mocno odczuje skutki braku jego osoby obok mnie.
Szczególnie pamiętam jeden wieczór. Wracałem od kapitana naszej drużyny,  z którym wymyślałem taktykę na mecz na zakończenie tegorocznego obozu. Następnego dnia mieliśmy go przekazać całej reszcie drużyny i dokładnie go omówić.
Wracając przez park niedaleko hali sportowej, na murku, otaczający przepiękny ogród który hodowało jakieś stowarzyszenie ekologiczne, siedział skulony Kisa. Chował głowę, opierając ją o kolana i zasłaniając się rękami. Usiadłem cicho obok.
- Co tutaj robisz? – podskoczył lekko wystraszony, ale szybko się uspokoił.
Nie odpowiedział. Nie byłem pewny co powinienem powiedzieć by zachęcić go do zwierzeń, westchnąłem więc bezsilnie.
- Mógłbyś… mógłbyś mnie po prostu przytulić? – usłyszałem szept.
Zaskoczył mnie, ale zanim zastanowiłem się czy powinienem to robić już go obejmowałem, kładąc swoją głowę na jego.
- Cokolwiek to jest przezwyciężysz  to. Znam Kise, to silny chłopak, który zdobywa  wszystko czego pragnie.
Nagle podniósł głowę i popatrzył mi w oczy. Zaczerwieniłem się.
- Jest coś czego naprawdę pragnę, ale wiem że tego nie mogę mieć, co mam robić? Postawić wszystko na jedną kartę i spróbować, czy…
- A dlaczego tak boisz się po to sięgnąć?
- Bo mogę kogoś skrzywdzić, mogę też skrzywdzić siebie i … boję się tego.
- Kisa! – uśmiechnąłem się do niego głaskając go po głowie. – Tylko Ty wiesz co jest dla Ciebie najlepsze, nie męcz się z tym, tylko podejmij decyzje. Twoje serce lub rozum na pewno wie czego chce.
- Serce mówi jedno, rozum mówi drugie.
- A którego słuchasz częściej?
Patrzył na mnie jeszcze przez długą chwilę, po czym wstał.
- Chodźmy lepiej do pokoju, trener może się wkurzyć jak zobaczy że nas nie ma o tej godzinie. Od wczesnego rana mamy trening.
Kiwnąłem głową i ramię w ramię ruszyliśmy do hotelu opowiadając sobie jak minął nam dzień. Wkrótce uśmiech Kisy wrócił do swojego poprzedniego stanu, ale gdy teraz o tym myślę jego oczy wciąż były zgubione i jakby… nieszczęśliwe.
    Ta jesień była dla mnie wyjątkowo trudna. Nie mogłem przestać myśleć o nim, o tamtym wieczorze, który tak naprawdę nigdy się nie zakończył, tamta sprawa… nie wiem o co chodziło i nagle dręczyło mnie to okrutnie. Zastanawiałem się, czy teraz przejmuje się tym dlatego, że jednocześnie za nim tęsknie i próbuje poszukać powodu dla którego mógłbym do niego napisać, zadzwonić… Czy w ogóle muszę mieć powód żeby nawiązać kontakt ze swoim dobrym znajomym? Wcale nie. Tęskniłem za Kisą i tyle. Dałbym wiele by znów móc zagrać z nim w koszykówkę. Znałem siebie dobrze i wiedziałem, że nigdy nie przejmowałem się znajomościami, to ludzie za mną biegali, chcieli mnie obok siebie, przez to zacząłem mieć ich dość. Zacząłem ich unikać. Do czasu poznania Kisy. Jemu pierwszemu od bardzo długiego czasu udało się przedrzeć przez moją skorupę, którą zbudowali inni. I teraz to ja miałem pierwszy postawić krok.
Otworzyłem notes i poszukałem strony z e-mailami wszystkich uczestników obozu. Szybko znalazłem adres Kisy. Włączyłem swoją pocztę i napisałem do niego. Napisałem, że z chęcią zagrałbym z nim ponownie, że wspominam coraz częściej obóz, że powinniśmy się spotkać. Siedziałem po wysłaniu bez ruchu przez jakąś godzinę, nie mając pojęcia jak czas ucieka. Odzewu jednak nie było. W końcu się poddałem, poszedłem pod prysznic, nie wyłączając komputera, mając nadzieję że jak z niego wyjdę to jeszcze zobaczę czy może nie odpisał.
Nie odpisał.
Poszedłem spać niespokojny. Nie mogłem najpierw zasnąć, a teraz nawet nie pamiętam kiedy zasnąłem i jak.


Przy wejściu do szkoły dopadł mnie stary kumpel.
- Aomine, w końcu się pojawiłeś! Rozpoczęliśmy zajęcia już dwa tygodnie temu! Wszyscy nauczyciele o Ciebie wypytują.
- Wiem przecież. – odpowiedziałem ponuro i przyśpieszyłem kroku.
Na każdych zajęciach musiałem się tłumaczyć, że byłem chory i inne bzdury. Chciałem wrócić jak najszybciej do domu i sprawdzić pocztę. Wiedziałem jednak że Kisa na pewno też ma zajęcia i zanim wróci do siebie i włączy komputer minie jeszcze trochę czasu, czekanie przed komputerem może mnie wykończyć, więc wybrałem cierpliwie czekać do końca zajęć.
W czasie długiej przerwy usiadłem w parku zajadając sałatkę. Zanosiło się na deszcz, nie przejmując się tym zbytnio, rozłożyłem parasolke nad sobą, trzymając ją pod ramieniem i nie przerywałem posiłku. Wiatr wiał coraz mocniej, parasolka wyrywała mi się delikatnie, co okropnie mnie męczyło. Dałem za wygraną. Schowałem sałatkę do plecaka i podniosłem się z ławki. Postawiłem obie nogi na ziemi, odwróciłem się w stronę szkoły i poczułem mocne uderzenie. Ktoś wbiegł we mnie. Poczułem usta tej osoby na swoich. Przestraszony złapałem tą osobę za ramiona, odsunąłem od siebie. Otworzyłem oczy.
-Ki…Kise! – wrzasnąłem nie mogąc uwierzyć własnym oczom.
- Aomine! – krzyknął równie zaskoczony. – Ja…e… przepraszam! – zaczerwienił się nagle.
Wiatr znowu zawiał mocniej.
- Co Ty tutaj robisz Kise!?
- Chodzę tu do szkoły, to mój pierwszy rok i…
- Nie wiedziałem, że tu właśnie się wybierasz.
- Też tego nie wiedziałem. – odwrócił wzrok.
- Czemu nic nie napisałeś?
- Szukałem Cię przez pierwsze dni, ale nigdzie Cię nie widziałem i pomyślałem, że może… że może pomyliły mi się szkoły i wcale nie tutaj chodzisz. Sam nie wiem. – przeczesał włosy.
- Rozumiem. – powiedziałem wpatrując się w niego i czując jak moje serce coraz mocniej bije.
- Muszę lecieć na lekcję. Jeśli się spóźnię to mnie zabiją! – powiedział rozglądając się za swoją parasolką.
Leżała obok mojej, więc podniósł je obie. Podał mi jedno i powiedział uśmiechając się jak dawniej, lecz wciąż czerwony na twarzy. „To do zobaczenia później, co?”.
Kiwnąłem w odpowiedzi głową i patrzyłem jak pomału się oddala. Nagle zrozumiałem. Pocałowaliśmy się. Ja – Aomine, pocałowałem Kise. Lub Kise pocałował mnie… właściwie to był przypadek, ale… Chciałem to powtórzyć.
Zaśmiałem się do siebie. Powtórzę to jeszcze dzisiaj!

Etykiety: , , , , , ,