UDOSKONALIŁAM TROCHĘ SZABLON!TERAZ MOŻECIE DODAWAĆ KOMENTARZE I PORUSZAĆ SIĘ PO STARSZYCH POSTACH POPRZEZ NAWIGACJE "OLD".

Blog stworzyłam kilka lat temu by dzielić się moją twórczością. Szybko jednak porzuciłam ten pomysł, aby wrócić do niego po dwóch latach. Nie jestem zagorzałą fanką blogowania, ale z chęcią majstruje opowiadania od czasu do czasu. Przyznać się muszę, że najlepiej mi się się pisze wierząc, że mam odbiorców - nawet jeśli to tylko moje wyobrażenie. Tak czy siak - PLEASE ENJOY.

30 days challenge którego się podjęłam polega na wymyślaniu przeze mnie historyjek do fanartów które losuje dla mnie przyjaciółka.


last.fm

30 Days Challenge - DZIEŃ 16 - "Aomine&Kise"
30 Days Challenge - DZIEŃ 15 - "Daniel&Riki"
30 Days Challenge - DZIEŃ 14 - "Ja&Michał"
30 Days Challenge - DZIEŃ 13 - "Ja&Kobo"
30 Days Challenge - DZIEŃ 12 - "Jae&Hyun"
30 Days Challenge - DZIEŃ 11 - "Hirokumi&Kiichi"
30 Days Challenge - DZIEŃ 10 - "Akinori&Ja"
30 Days Challenge - DZIEŃ 9 - "Życie&Śmierć"
30 Days Challenge - DZIEŃ 8 - "Eizo&Isei"
30 Days Challenge - DZIEŃ 7 - "Rin"
sierpnia 2010 września 2010 lipca 2012 sierpnia 2012 września 2012 grudnia 2012

OLD | NEW

 

 
30 Days Challenge - DZIEŃ 17 - "Ja&Ja"
poniedziałek, 10 grudnia 2012 // 10:11
0 Comments This Entry

0 Comments:

Prześlij komentarz

<< Home



Tego lata jechałem do starego domku babci sam. Nie wiedziałem dlaczego to robię i jakie dokładnie uczucia mną kierowały, ale nie mogłem przerwać tej tradycji, którą stworzyliśmy z babcią.
Odeszła miesiąc temu, zostawiając mi swój domek na wsi w testamencie. Nikt nie mógł w to uwierzyć. Dopiero co skończyłem 19 lat, a babcia postanowiła ominąć swoje dzieci i podarować wszystko co miała mi. Dlatego właśnie, nie pozwolę by to poszło na marne. W te wakacje miałem za zadanie zdecydować co dalej. Jej dom stał pusty, a gospodarstwo czekało. Wprawdzie sąsiadka zgodziła się pilnować zwierząt, ale nie mogłem liczyć że będzie to robić w nieskończoność, ktoś musi podejmować decyzję, które przyjdą znienacka, a ona nie będzie mogła ich podjąć. Ktoś musi zająć się rolą i zarabiać pieniądze na dalsze utrzymanie. Będę to ja? Inne wyjście? Sprzedanie wszystkiego, ale ta myśl znikała tak szybko jak się pojawiała. Nie miałem jeszcze sił by przemyśleć to dojrzale. Dałem sobie na to lato. Chciałem zobaczyć jak sobie poradzę.

Dom stał na górce, które otaczały wyjazd ze wsi nad morze. Od strony wsi mieściły się widok na pola i domy sąsiadów, na górkach znajdowały się głównie pastwiska i lasy. Z drugiej strony natomiast rozciągał się piękny widok morza. To wszystko było tak piękne, że gdy tylko znalazłem się ponownie na miejscu i zobaczyłem to na własne oczy, nie ważne że po raz kolejny, zawsze brakowało mi słów i ciężko było złapać oddech z wrażenia. Oczywiście że nie mogłem sprzedać tego gospodarstwa.
Moje zachwyty przerwała biegnąca w moją stronę sąsiadka. Machała wesoło, zawsze taka była – szczęśliwa.
- Panie Seiji! Jak dobrze że pan przyjechał! – uścisnęła mnie mocno.
- Witam, witam! Ale dlaczego ciociu mówisz do mnie „panie”! – zaśmiałem się.
Mówiłem do niej ciociu już za małego, była blisko mojej babci i zawsze jej pomagała. Wciąż była gdzieś niedaleko. Szybko się do niej przyzwyczaiłem i uważałem że jest moją rodziną.
- Jesteś teraz właścicielem gospodarstwa! Jakże bym mogła inaczej!
- Nie wygłupiaj się. – uścisnąłem ją mocno. – Naprawdę się stęskniłem.
- Zostajesz na lato?
Kiwnąłem głową.
- Muszę przemyśleć co zrobić z gospodarstwem, dobrze wiesz…
Tym razem to ona przytaknęła, blednąc lekko. Zapewne wyobrażała sobie że młody chłopak z miasta, nie będzie chciał się ulokować w takiej małej wiosce, kilkaset kilometrów od mieszczańskiej cywilizacji. Jednakże już w pierwszych minutach zdecydowałem. Zostanę tu.
Cały tydzień wstawałem o świcie i ruszałem z ciotką do pracy. Tłumaczyła mi kolejność zajmowania się zwierzętami, kiedy je wyprowadzać w pole, jak dbać o nie. Opowiadała o żniwach i wszystkich tych rzeczach o których właściwie miałem pojęcie, ale nie z precyzją i szczegółami o których gospodarz powinien wiedzieć. Szybko jednak zapamiętywałem, gdyż wszystkie lata spędzone tutaj odcisnęły na mnie informacje, które trzymałem gdzieś daleko w podświadomości. Jedynie w niedziele miałem więcej czasu dla siebie. Babcia zawsze twierdziła, że bez tego dnia wypoczynku zwariowała by już dawno, chociaż wiem że kochała to co robiła. Od zwierząt jednak nie było odpoczynku. Nalałem kotu mleka do miski, ruszyłem do stajni do czekających owiec i krów. Wpierw jednak wypuściłem parę koni na wybieg za stajnią. Krowy i owce wyprowadziłem na łąkę najbliższą domu, która czekała właśnie na niedziele. Kiedy wróciłem wciąż zastanawiając się czy o czymś nie zapomniałem stanąłem zaskoczony. Przed domem stał niebieski kabriolet. Podbiegłem do niego by sprawdzić numer rejestracyjny. To ktoś z Tokyo.
- Przepraszam. – usłyszałem za sobą.
Odwróciłem się i zamarłem. Zakryłem usta rękami, nie mogąc uwierzyć w to co widzę. Czy ktoś postawił przede mną lustro? On stał dokładnie tak samo. Jego oczy zaświeciły się, zielone oczy, piękne zielone oczy – moje były niebieskie, zadrżał.
- Czyli to nie był żart. – mruknął, ruszywszy w moją stronę.
Nie drgnąłem, czekałem na niego, chciałem go dotknąć i przekonać się że to wszystko prawda. Kiedy dotknął moich rąk, by ściągnąć je i odsłonić twarz, poczułem dreszcz. Dotknął mojego policzka, poczułem jak napinają się moje mięśnie. Zrobiłem to samo. Nagle oparł swoją twarz na mojej dłoni zamykając oczy. Pojedyncza łza popłynęła po jego policzku. Po chwili przytulił mnie mocno.
- Witaj bracie. – wyszeptał mi do ucha.
Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, popijając grzane wino. Przede mną leżał list od babci.
- Dlaczego mi nic nie powiedziała? Odszukałbym Cię już dawno!
- Może chciała dać mi szansę wyboru? W końcu to ja byłem tym porzuconym. – odwrócił wzrok. Wiedziałem że ma rację, jednocześnie nic nie mogłem zrozumieć. „Dlaczego? Dlaczego? DLACZEGO?” – szalały moje myśli.
- Oczywiście możesz tu zostać ile chcesz. Możesz nawet zamieszkać! Postanowiłem zatrzymać ten dom i zaopiekować się nim, tak jak to robiła nasza babcia…
- Wiesz, ciężko mi było uwierzyć w to wszystko. Kiedy dostałem list myślałem że to ktoś z sierocińca robi sobie ze mnie jaja. Moi przybrani rodzice zmarli w wypadku i kiedy powiadomiono o tym sierociniec, chcieli bym tam wrócił… ale moi… rodzice, zostawili mi wszystko. W końcu byłem ich jedynym dzieckiem. Moja własna rodzina mnie nie chciała i już kiedy miałem nową, kiedy ich pokochałem straciłem kolejną. Ty… nie jesteś nic winny. Musiałem się z Tobą spotkać. Boże jesteśmy bliźniakami, dlaczego nas rozdzielili? – płakał.
Sam nic z tego nie rozumiałem, ale wystarczyło popatrzyć na niego… podobieństwo było uderzające.
Podszedłem do niego i przytuliłem jego głowę do mojego brzucha.
- Teraz możemy wszystko nadrobić.
To nie było jednak łatwe. Seiki zdecydował zostać na miesiąc. Zapoznać się ze mną i potem wrócić do siebie. Co jakiś czas czuliśmy się niepewnie i dziwnie. Kiedy nasz wzrok się spotykał wciąż czułem drżenie serca. On był moim odbiciem, był blisko mnie i w jakiś sposób nie byłem całkiem szczęśliwy, czułem się niepewnie, coś nie grało. Miło jednak było mieć kogoś do pomocy. Seiki miał niezwykłe podejście do zwierząt i szczerze mówiąc zdawało mi się że go rozumieją. Nie męczył się tak z sprowadzaniem owiec z powrotem jak ja, kiedy uciekały mi na wszystkie strony. Często gdy przesiadywał na ganku, by przeczytać jakąś książkę, kot kładł się na jego kolanach i zasypiał. Miesiąc płyną w szalonym tempie, a ja czułem że jego wyjazd się zbliża nie ubłagalnie.
Oboje byliśmy po kąpieli, kiedy spotkaliśmy się w kuchni wystawiłem wódkę na stół.
- Musimy pogadać. – powiedziałem poważnie. – Usiądźmy w jadalni.
Seiki nie usiadł naprzeciw, usiadł obok mnie. Był za blisko, myślałem.
Stało się tak, że kilka pierwszych kieliszków wódki, wypiliśmy w ciszy.
- O czym chciałeś pogadać? Chyba że chciałeś się tylko napić i nie chciałeś tego robić sam! – zaśmiał się.
- Jako bracia powinniśmy się napić ze sobą. Czułem że powinniśmy.
Pokiwał głową ze zrozumieniem.
- Nie rozmawiamy zbyt dużo. – stwierdziłem, Seiki kiwał głową nalewając kolejkę. – Nie chciał byś się dowiedzieć czegoś o naszych rodzicach? Czegokolwiek?
- Szczerze mówiąc to nie. Nigdy nie rozumiałem tych filmów i książek o sierotach, którzy szukali swoich rodziców i chcieli się czegoś dowiedzieć… nie mam takiego pragnienia. Porzucili mnie, nie chcieli, więc po co mi wiedzieć kim byli. Jak dla mnie, byli chujami.
Pierwszy raz usłyszałem jak przeklina i wybuchłem śmiechem.
- Przeklinanie w ogóle do Ciebie nie pasuję.
- Tak? Haha! KURWA!
Śmialiśmy się razem. Czułem jak pomału alkohol przejmuje nade mną kontrolę. Ramię Seikiego obejmowało mnie na wysokości szyi. Czułem jego bliskość i chciałem ją czuć zawsze.
- Cieszę się że babcia do Ciebie napisała. Ona była wspaniałą kobietą. Szkoda, że jej nie poznałeś!
- Szkoda! Widać, że mocno ją kochałeś. A jeśli Ty ją tak ceniłeś to musiała być wspaniała.
- Widzisz ona tak jakby odbudowała nam dom. Mamy piękne gospodarstwo i siebie! Jestem szczęśliwy. Chciałbym żeby to zostało, to wszystko wydaję się takie czyste. Zbudować rodzinę, bez kłamstw i tak szczęśliwą… - nie wiedziałem co mówię, czułem się po prostu jakby szczęście się ze mnie wylewało… wielką falą, tsunami uczuć atakowało.
Gderając jak kaczka nie zauważyłem, że Seiki patrzy na mnie z całkowitą powagą i kiedy skończyłem mówić pytając czy się ze mną nie zgadza, czy rozumie o czym ja mówię. Wtedy to zrobił. Pocałował mnie. Pocałował mnie w usta. Były wilgotne. Dotknęły moich ust. Popatrzyłem na niego kiedy się oddalił i przyciągnąłem z powrotem do siebie. Całowałem go jak szalony i wtedy zrozumiałem czym była ta niepewność wcześniej. Dlaczego po prostu nie cieszyliśmy się swoją obecnością jak powinniśmy. Dlatego że kochałem go inaczej.
- Więcej… - westchnąłem.
Dał mi więcej. Dał mi siebie. Swój uśmiech każdego ranka, jego ciepło każdej zimy. Dał mi szczęście, którego nigdy nie pozwoliłbym sobie odebrać. I nagle wieś z małą liczbą mieszkańców stała się dla nas idealnym domem.

Etykiety: , , , , , , ,